Jezioro Garda – do zobaczenia!

Ostatni dzień nad Jaziorem Garda postanawiamy spędzić w trochę odmiennym stylu. Dajemy odpocząć rowerom. W końcu zapracowały na chwilę relaksu na bagażniku Ducato:) i wybieramy się na podreptanie po samej Rivie, zakupy pamiątek ect. Jest to dzień totalnego relaksu, nigdzie się nie spieszymy i wolnym krokiem maszerujemy sobie brzegiem jeziora w stronę portu. Gdzie się tu można spieszyć, no gdzie?

i wolnym krokiem docieramy do strefy portowej (północno zachodnia część jeziora, stamtąd też odpływają promy) i zachodzimy do Reptilland. Jasiek fascynuje się wężami, więc nie możemy przejść obojętnie.

W środku możemy zobaczyć kilkadziesiąt węży m.in te najbardziej jadowite jak czarna mamba lub koralówka. Jest też pyton, kilka żmij, grzechotników i kobra. Większość z nich, jak to zwykle bywa, zwyczajnie śpi. Pani kasująca bilety (dość drogie swoją drogą, bo 9 Euro dorośli i 8 dzieci), widząc szczere zainteresowanie z naszej strony i ekscytację Jasia, starała się z doskoku podrzucić kilka ciekawostek. I tak dowiedzieliśmy się np., że tamtejsza czarna mamba śpi w ciągu doby przez 23 godziny:)

W sumie fajnie było zobaczyć śpiącą mambę. A już zupełnie serio, to praktycznie wszystko widziane na żywo prezentuje się trochę inaczej, a prawdziwe zwierzęta w szczególności. Czarna Mamba rządzi:). Powoli wytaczamy się z Reptillandu, bo duszno i gorąco w środku jak pieron. Kierujemy się w stronę wąskich uliczek ichniej starówki.

Jezioro Garda – wspaniała rzeczywistość

Trzeba szczerze przyznać, że trochę już zdążyliśmy przywyknąć do otaczającej nas rzeczywistości Jezioro Gard. Wystarczy jednak podnieść lekko głowę, rzucić okiem na góry i od razu robi się raźniej na duchu. Górskie zbocza muśnięte delikatnie przez obłoczki w słoneczny dzień, to jest zawsze coś wyjątkowego. No tak, ale gdy zaczyna burczeć w brzuchu, priorytety się zmieniają, a na stół wjeżdża ona:) Mniaaaaaaam!

Już drugi raz tego dnia wytaczamy się, ale tym razem brzuchami do przodu. Z pełnym przekonaniem możemy polecić restaurację Bella Napoli, wszystkie dania były pyszne, a czas oczekiwania w sam raz. Teraz należałoby spalić te wszystkie kalorie, więc wspinamy się na XIII-wieczną dzwonnicę Torre Aponale. Przed nami raptem 165 schodów, kilka uderzeń głową o niskie stropy oraz dość ciekawa mimiczna wymiana zdań z Panem bileterem. Ten jegomość na widok karty płatniczej skrzywił się jakby przed chwilą zjadł świeżą cytrynę zerwaną w Limone sul Garda:). Wstęp jest symboliczny 2/1 Euro, ale tylko gotóweczka 🙂

Miasteczko, Jezioro Garda, dolina i góry z wysokości 34. metrów prezentują się zgoła inaczej. Zdecydowanie warto się poświecić i dać popalić łydkom po schodkach dzwonnicy. A w upalny dzień jest tam nader przyjemnie i chłodno. Fajny punkt widokowy, usytuowany nad samym jeziorem, warto!

Ostatniego dnia musimy jeszcze popływać w jeziorze. Wracamy powoli w stronę kempingu i po drodze zahaczamy o pomniejsze ciekawostki. W sumie dzieciakom czasami do zabawy wystarczą dwa patyki, a jak jeszcze dodamy do tego wodę, spektrum robi się całkiem szerokie i trudno jest się ogarnąć w stronę bazy.

A my jeszcze wpadliśmy na Luigiego rodem z Zygzaka McQueena, więc powrót dość znacznie się przedłużył, choć tutaj już tata się chwilę zasiedział.

Finalnie spędziliśmy na plaży dobre kilka godzin, korzystając z pogody i napawając się niezaprzeczalną wspaniałością miejsca, jego klimatem, urokiem, naturą, widokami i atmosferą przypominającą raj na ziemi.

Na pewno wrócimy do Rivy niejednokrotnie

Jezioro Garda – my tu jeszcze wrócimy!

Odwiedziliśmy miejsce, które szczerze polecamy dosłownie każdemu, no może poza miłośnikami hucznych imprezowni i dyskotek – to znajdziecie w Mielnie:) Nie ma przesady w stwierdzeniu: raj na ziemi, i jak już wspomnieliśmy na początku, miejscowość położona w Alpach, najczystsze jezioro we Włoszech, w którym praktycznie wszędzie można się kąpać, śródziemnomorski klimat, moc wodnych, górskich, rowerowych atrakcji, pyszna kuchnia, sympatyczni lokalsi, a z drugiej strony, jakże cudowne, praktycznie totalne wyciszenie nocą.

Były to bezapelacyjnie nasze najwspanialsze rowerowe wakacje w życiu! Jeśli dodamy do tego podróż kamperem, dziesiątki kilometrów przemierzone na KUbajkach i udział w wyścigu Formuły 1 (o tym w kolejnym wpisie) to wszystko zrobiło się dosłownie samo:) Trudno jest znaleźć choćby jeden mankament albo niuans negatywnie determinujący nasze doznania i jeśli mielibyśmy na siłę szukać, to plażą mogłaby być piaszczysta. Serio, nie da się i już. Jeśli zatem planujecie podróż do Włoch, albo nie planujecie, ale chcecie wyjechać, polecamy Riva del Garda i północne wybrzeże jeziora z pełnym przekonaniem. Byliśmy, widzieliśmy, trochę poznaliśmy, a pozostało nam jeszcze wiele miejsc do odwiedzenia. Co się odwlecze, to nie uciecze!!! Jezioro Garda my tu jeszcze wrócimy!

Przed nami jednak jeszcze ekscytujący weekend nad Jeziorem Como.

BAJKIDS.PL POLECAMY SIĘ!

Zapraszamy również do polubienia naszego profilu FB https://www.facebook.com/bajkids oraz profilu YouTube. Wasze lajki i komentarze będą dla nas pozytywnym sygnałem do dalszych rowerowych tripów. Jeśli bylibyście zainteresowani KUbajkami, a szczerze jest to, naszym obiektywnym zdaniem, lider wśród lekkich rowerów dla dzieci, choć jeszcze w Polsce nie tak znany jak np. Woom, zapraszamy do naszego sklepu internetowego https://bajkids.pl/, gdzie na hasło „rowerowedzieciaki” otrzymacie 5% zniżkę na wszystkie rowery!

Pozdrawiamy i do zobaczenia na rowerowym szlaku!

Kategorie Rowerowa Europa

1 myśl w temacie “Jezioro Garda – do zobaczenia!

Dodaj komentarz

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij